Urszula Witkowska
Blog: Pełen Zlew – blog o książkach, kotach i bałaganie
Link do recenzji
„Bokserkę“ przeczytałam już dawno, ale wciąż coś odwodziło mnie od napisania recenzji. Jakby powieść we mnie dojrzewała. Kiedy myślę o tej książce, a myślę o niej często, mam przed oczami guzik. Bo na początku odpada guzik, a później, trochę jak opowieść, toczy się do swojego celu i nadaje „Bokserce“ nieco nierealny wymiar.
Przeznaczenie? Już na początku mnie to zastanowiło. Z jednej strony Grażyna Plebanek kreuje swoich bohaterów tak, byśmy mieli pewność, że w swoich powieściowych życiach to oni mają władzę nad zdarzeniami, w których uczestniczą, że decydują i ponoszą konsekwencje, a z drugiej, już na wstępie wikła ich w nieco magiczny splot zdarzeń… I przez to właśnie stałam się bardziej czujna… Niby to taka realna powieść, a choćby głos w metrze, który później okazuje się być ważnym głosem w świecie Lu, głównej bohaterki powieści… no i ten guzik, który „należał do kogoś innego, a do niej się przyturlał, ze wszystkim, co wiedział.“
„Bokserka“ to opowieść o Emilii, Emi, Mimi, o Lu. O kobiecie, która się gubi sama w sobie, ale szuka, zadaje pytania i chce się uwolnić, tylko trochę nie wie, która i czy w ogóle któraś z jej masek jest twarzą.
Emilia, nim stanie się Lu, skończy długoletni, bezpieczny związek, w którym się dusiła i wyjedzie z Polski za kochankiem. Trafi do ambasady, uwikła się w niejedną pajęczynę i trafi na ring. Tam spotka Sprite i tam powoli będzie odnajdywała siebie. W którymś momencie swojej wędrówki zamieszka w domu, o którym będzie lubiła myśleć, że to dom z brzuszkiem. I zacznie w niej kiełkować nowe życie. Jej własne nowe życie. W końcu dom z brzuszkiem powinien je w sobie nosić, prawda?
Wracając jednak do Emilii, to nie miała łatwego życia. „Jej mężczyźni zaczynali często zdanie od: bo kobiety…. Wściekała się. Jakie kobiety?! Stawiali ją w rzędzie z kobietami ich przeszłości, z jakąś ogólną kobietą o zamazanych rysach twarzy, która robi to, a nie robi tamtego. (…)Cokolwiek by zrobiła, jak bardzo byłaby inna, osobna, i tak stała w cieniu tej ogólnej kobiety, kobiety rozpiętej między okresem a głodem poczęcia, abstrakcyjnej jak Biały kwadrat na czarnym tle Malewicza, kobiety, którą mężczyźni dobrze znali. Samej Lu nie dostrzegali. Szkoda, bo byliby dumni, że są właśnie z nią. A tak podniecali się, że są z kobietą.“ Ale to nie do końca tak, że mężczyźni przeszkadzali Lu w drodze do samej siebie. Ona po prostu musiała przejść pewną drogę. Tak to już czasem bywa, że trzeba niektóre rzeczy przetrwać, by ruszyć dalej, by zrozumieć.
Ta powieść ma w sobie tak wiele historii, o których chciałabym Wam opowiedzieć, że aż nie wiem, od czego zacząć, więc po prostu napiszę: przeczytajcie. „Bokserka“ da Wam do myślenia. Bohaterowie „Bokserki“ są w samym środku zdarzeń, a my, czytelnicy, zerkamy z zewnątrz na to co myślą i o kim, w jakie relacje są uwikłani. To zdaje się Umberto Eco w „Imieniu Róży“ napisał, że aby zobaczyć, jak wygląda biblioteka, trzeba na nią patrzeć z zewnątrz, trzeba z niej po prostu wyjść. Nam, czytelnikom, jest zdecydowanie łatwiej…
Ciekawa jestem Waszego zdania na temat tej książki. Czytałam sporo różnych opinii, jedni zachwalają, inni krytykują. Ale zdaje się, o to właśnie chodzi w ciekawej prozie, by nie była jednoznaczna i wzbudzała emocje. I ta książka z pewnością taka jest.
PS Już zapowiadam, że niedługo na blogu i w Magazynie Literackim Książki mój wywiad z Grażyną Plebanek, a poniżej kilka zdjęć ze spotkania z autorką, które miałam przyjemność prowadzić w ramach projektu Dom Mendelsohna – Miejsce na literaturę.